środa, 2 maja 2012

miejsca dokonane czasy nieodmienne - Ciechanów





startujemy z nową serią. serią wypadową, powiedziałbym. startujemy... dlaczego jak myślę o sobie, to myślę o dwóch osobach? Freudzie, co żeś Ty mi uczynił? odchodząc od głównego tematu już w trzecim zdaniu wypowiedzi, dochodzę do wniosku, że kiedyś będę musiał się temu przyjrzeć. teraz wracamy do początku.
zazwyczaj tak mam, że swój wolny czas spędzam dość aktywnie. nie, na siłownie nie chodzę. nie uprawiam też żadnych sportów regularnie. mógłbym powiedzieć, że na to czasu akurat nie mam. natomiast mam czas na to, by wsiąść na rower, częściej do samochodu, rzadziej na skuter. tak, przemieszczanie się z dość dużą prędkością mnie interesuje. a dokładniej to, co pośrodku swojej drogi mogę spotkać, zobaczyć, doświadczyć. architektura dawna; zamki, pałace, młyny i wiele innych, to znaki historii, które pozwalają na małe podróże w czasie. i to jest clue całej zabawy. motyw drogi i poszukiwania miejsc, w których czas się zatrzymał, albo popłynął w innym kierunku. do tej pory robiłem to dla siebie. teraz, kiedy już trochę tych miejsc odwiedziłem, postanowiłem podzielić się nimi. właśnie tu. 


układ miejsc nie będzie ani alfabetyczny, ani chronologiczny, ale zacznę od najświeższego wypadu. 


pierwszy maja. pogoda dopisuje. jako, że samochód sprzedany, a na nowy trzeba poczekać, wsiadamy na skuter. sześcioletnia pięćdziesiątka. wyposażona w ekologiczny system climatronic, który pozwala na poznanie wszystkich zapachów miejsc, przez które dane nam przejechać [szczególne doznania mieliśmy w okolicach Uzdowa. naturalne nawozy charakteryzują się bogatym kwiatem zapachów mocno odurzających]. w województwie Warmińsko-Mazurskim wiele dróg już przetartych, więc postanowiliśmy wybrać się na Mazowsze. Ciechanów.


poranek ciepły, niebo bezchmurne. drogi na Mazurach są w opłakanym stanie, więc trochę trzęsie. nic to. cieszymy się z jazdy, jak szczerbaty na widok banana. po drodze, w okolicach Grunwaldu, spotkaliśmy Ciconia ciconia. 




zatrzymaliśmy się, by ustzelić ptaka aparatem. nie był sam.






jest w nas, Słowianach, sympatia do bocianów. przodkowie uważali, że przynoszą szczęście. coś w tym jest, bo i współcześni katolicy, sami nie wiedząc czemu, wierzą w przysłowie: gdzie bocian na gnieździe siedzi, tam piorun nie uderzy. bociany poklekotały, my ruszyliśmy dalej.



przejeżdżaliśmy przez Działdowo. tego się nie spodziewałem. zamek z XIV wieku. choć nie można go zwiedzić, ponieważ zamek jest siedzibą urzędu miasta, to i tak wywarł niemałe wrażenie. 




skrzydło zachodnie i baszta zostały odbudowane w czasach najnowszych. odbudowa została zrealizowana w stylu nowoczesnym, co można policzyć miastu jako wtopę, ale ważne jest to, że zamek nie niszczeje. natomiast rynek i spacer po nim, daje to fajne uczucie powrotu do przeszłości...




...do czasu, aż nie spotkamy pana, który prosi o 60 groszy.

dojechaliśmy do Ciechanowa. zamek książąt mazowieckich z XV wieku prezentował się okazale, a rynek i okolice cieszyły oko.



powyżej; dwie wieże: więzienna i arsenal oraz trzy herby: św. Piotra (patrona miasta), orzeł (symbol Mazowsza) i wąż (herb Bony Sforzy).



Monika, towarzyszka wszystkiego. gdzie jest Wally?


droga powrotna mija zawsze szybciej, 



a szczególnie, jeśli na jej końcu czeka na nas to:



tak. był pyszny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz